Zadowolony z nowego zastrzyku gotówki udał się do swojego przyjaciela, aby w końcu uregulować z nim swój dług. Michael zdziwił się na wieści, że Ashton dostał pracę u ojca Rosie. Sam przecież mógł ją podjąć uwzględniając fakt, że umawiał się z drugą bliźniaczką. Co prawda związek z Danielle miał wiele do życzenia, ponieważ opierał się jedynie na kilku spotkaniach i nic niezobowiązujących nocach. Stwierdził jednak, że zabawa w pana biznesmena nie jest dla Michaela, który woli popołudniami zaszywać się w swoim garażu i naprawiać samochody.
Natłok nowych obowiązków przyczynił się też do tego, iż Ashton przez cały tydzień nie widział się z Ibbie. Co prawda odbyli ze sobą kilka rozmów telefonicznych, jednak chłopak potrzebował zobaczyć się z nią osobiście. Postanowił złożyć jej niezapowiedzianą wizytę, wsiadając w służbowy samochód. Podejrzewał, że Bennett i tak powierzy mu na własność nowiutkie audi, którym miał okazję poruszać się po całym Sydney. Niespecjalnie tęsknił za starym jeepem, który pomimo remontu Michela i tak zaczynał szwankować. Chłopak miał tylko nadzieję, że wszystkie te działania poczynane przez jego mamę i ojca Rosie nie zmierzały do chęci ponownego zejścia się pary.
Docierając pod dom Ibbie dostrzegł na podjeździe samochód Caluma. Nieco zdziwiony postanowił zatrzymać się po drugiej stronie jezdni. Gasząc silnik spoglądał przez szybę na swoją dziewczynę w towarzystwie swojego przyjaciela, która pomagała zanieść chłopakowi jakieś skrzynki do samochodu chłopaka.
Ashton od razu zauważył jej szeroki uśmiech, który sprawił, że na jego sercu od razu zrobiło się cieplej. Osunął się nieco na fotelu kierowcy, kiedy Calum wyjechał na ulicę z zamiarem odjechania. Szybko potem chwycił swój telefon i wybrał numer Ibbie. Zanim dziewczyna dotarła do domu odebrała połączenie witając się z nim wesoło.
- Pan Irwin zaszczycił mnie swoim telefonem o tej porze? – zapytała przysiadając na schodach werandy przed domem.
- Przyjdź do mnie – powiedział spoglądając, jak na jej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie.
- Chcesz żebym o tej porze szła do ciebie? Jest ciemno, ktoś może mnie napaść – westchnęła bawiąc się kosmkiem swoich włosów.
- Myślisz, że pozwoliłbym cię komuś skrzywdzić?
Ibbie milczała chwilę spoglądając przed siebie zamyślonym wzrokiem. Kiedy dostrzegła mignięcie świateł po drugiej stronie ulicy podniosła się z miejsca i podeszła bliżej. Światła uliczne oświetlały nieco okolicę, jednak nie na tyle, aby mogła dostrzec kierowcę.
- Gapisz się na mnie – Ashton zaśmiał się do słuchawki.
Ibbie rozejrzała się dookoła upewniając się, że bezpiecznie może podejść bliżej. Kiedy znalazła się obok samochodu szyba od strony pasażera zjechała nieco w dół ukazując w środku zadowoloną twarz Irwina. Przewróciła oczami widząc jego roześmiany wyraz twarzy i nieco głupkowaty uśmiech.
- Myślałam, że jeep wygląda nieco inaczej. Z tego co pamiętam, wybierałam dla niego niebieską farbę, nie czarny, połyskujący lakier – zauważyła opierając dłonie na samochodzie, jednocześnie zaglądając do wnętrza.
- Zapomnij o nim. Już dawno spisałem go na straty. Wejdź do środka – poprosił otwierając drzwi.
- Nie uprowadzisz mnie spod własnego domu? – zapytała wdrapując się na miejsce pasażera.
- Chciałem cię zobaczyć – przyznał pochylając się w jej stronę, jednak Ibbie zachowała lekki dystans między nimi. Niewielka przestrzeń między nimi nieco zmartwiła Ashtona, jednak nie skomentował tego.
- Nie ogoliłeś się – zauważyła po chwili milczenia pocierając lekko jego policzek.
Ashton od razu rozluźnił się nieco pod wpływem jej dotyku. Ciepła dłoń Ibbie sunęła wzdłuż jego szczęki na szyję, aby następnie dotrzeć na klatkę piersiową. Ashton przymknął oczy rozkoszując się jej dotykiem, jednak ciągle brakowało mu bliskości.
- Przyjechałem do ciebie prosto po pracy, wybacz – powiedział chwytając jej dłoń w swoją, po czym pocałował jej kostki.
- Fajnie, że rodzina Bennett jest dla ciebie taka dobra. Twoja mama pewnie się ucieszyła.
- Ibbie – zaczął przerywając jej. – Wiesz, że liczysz się dla mnie tylko ty – wyznał spoglądając jej w oczy, które zaczęły lśnić w ciemności.
- Wiem – powiedziała w końcu zbliżając się do niego na tyle blisko, aby w końcu mógł pocałować ją w usta.
Ibbie od razu oddała pocałunek obejmując go ramionami. Dopiero wtedy oboje zrozumieli, jak bardzo potrzebowali siebie, swojej bliskości i tego pocałunku. Ashton chwycił jej twarz w obie dłonie całując usta Ibbie z zachłannością. Słysząc jej ciche westchnienie jęknął boleśnie. Gdyby nie dzielące ich biegi przyciągnąłby ją jeszcze bliżej siebie. Nie miałby nawet nic przeciwko, jeśli dziewczyna znalazłaby się teraz na jego kolanach.
- Tęskniłam za tobą – przyznała odchylając głowę do tyłu, kiedy usta Irwina powędrowały nieco niżej, na jej szyję. Chłopak mruknął coś niewyraźnie przygryzając lekko jej wrażliwą skórę. Ibbie chwyciła jego podbródek unosząc do góry, zanim zostawił na jej skórze ślad swoich pocałunków. - Nie próbuj - ostrzegła spoglądając na niego znacząco, a on jedynie spojrzał na nią rozmarzonym wzrokiem.
- Może powinienem pokazać niektórym, że jesteś moja.
- A jestem? – zapytała unosząc brew do góry i spoglądając na niego z uśmiechem.
- Masz mnie całego. Teraz zależy to tylko od ciebie – powiedział gładząc jej rozgrzaną skórę.
Ibbie pochyliła się w jego stronę i pocałowała Ashtona nieśpiesznie, z dozą namiętności, która podziałała nie tylko na nią. Chłopak przygarnął ją o siebie na tyle blisko, ile pozwalało mu niewygodne w tym momencie wnętrze samochodu.
- Bądź moja. Tylko moja – poprosił pomiędzy pocałunkami sprawiając, że serce Ibbie zabiło mocniej.
Spojrzała na niego uważnie doszukując się w jego spojrzeniu jakiegokolwiek zawahania, kłamstwa, odrobiny kpiny. Nie dostrzegła nic, co mogłaby wskazywać na to, że chłopak rzuca swoje słowa na wiatr. Uśmiechnęła się szeroko i w tym samym momencie usłyszała trzaśnięcie drzwi od jej domu.
Dostrzegła swojego tatę, który wyszedł na zewnątrz rozglądając się uważnie. Zapewne szukał córki, która nie wracała do domu od kilu dobrych minut. Ibbie obserwowała w napięciu, jak Dominic podrapał się po głowie, aż w końcu zrezygnowany zniknął we wnętrzu domu.
- Musze iść – powiedziała szybko, odwracając się w stronę chłopaka, który również spoglądał na jej dom. Widząc jej nieco przejęty wyraz twarzy skinął lekko głową, czując jak pocałowała go na pożegnanie, a następnie pobiegła, zostawiając go samego w samochodzie.
***
Zapisując niedbale w notesie najbliższe spotkania, Ashton przysłuchiwał się cichej muzyce, jaka płynęła z radia. Słysząc pukanie do drzwi gabinetu Bennetta przerwał pisanie i spojrzał na uśmiechniętą twarz Rosie, która postanowiła odwiedzić chłopaka. Co prawda zaglądała do niego codziennie uwzględniając fakt, że Ashton i jej ojciec większość pracy wykonywali w domu rodzinnym mężczyzny.
- Nie przeszkadzam? – zapytała wchodząc do pomieszczenia i usiadła na przeciw Irwina z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- Jak zawsze – Ashton uśmiechnął się w jej stronę i przetarł twarz dłonią.
Nigdy nie myślał, że będzie aż tyle pracować. Powoli zaczynał być zmęczony. Wczesne wstawanie z łóżka, późne przesiadywanie nad kompletacją dokumentów, które następnego dnia miały być dostarczone przez niego do wspólników Beenetta były przyczyną niedospania chłopaka. W ciągu tygodnia miał niewiele okazji, aby złapać trochę wolnego czasu i spotkać się z Ibbie. Przeważnie ich spotkania kończyły się na rozmowach w samochodzie, którym zawsze zatrzymywał się po drugiej stronie ulicy pod jej domem. Dominic zaczynał robić się strasznie podejrzliwy o tajemniczego chłopaka swojej córki. Minęła już połowa wakacji od kiedy Ashton i Ibbie w tajemnicy przed rodzicami utrzymywali swój związek. Towarzyszyła im przy tym odrobina szaleństwa. Było to jak wymykanie się spod ich kontroli na nocne spotkania owiane tajemnicą. Nie było w tym nic złego, ale oboje zgodnie uznali, że mają przy tym nieco ubawu.
- Mam coś dla ciebie – powiedziała rudowłosa ukazując w dłoniach trzymaną kopertę. – W sumie to dla ciebie i Ibbie. Ojciec chciał mnie w to wcisnąć, ale nawet nie wyobrażasz sobie jakie to nudne. A ponieważ wy, gołąbeczki, świata poza sobą nie widzicie, te zaproszenia będą odpowiednie.
- Co to za zaproszenia? – zaciekawił się chłopak sięgając po kremową kopertę.
- Bankiet prezesów. Rodzice nie mogą iść i chcieli wysłać nas, ale dałam im do zrozumienia, że nic z tego. Jakby zupełnie tego nie zaplanowali – Ashton spojrzał na nią z półuśmiechem, po czym zajrzał do treści zaproszenia.
- Dziękuję. To miłe z twojej strony – powiedział wskazując na zaproszenia i oparł się w swoim fotelu. – Ibbie pewnie się ucieszy.
- Jesteś szczęśliwy? – zapytała bez ogródek Rosie spoglądając na Ashtona uważnym wzrokiem.
- Wydaje mi się, że tak – uśmiechnął się nieco zmieszany, ponieważ dopiero teraz pierwszy raz rozmawiał z kimś o swoim uczuciu do Ibbie i nie była to ona sama. – Czuję, że rodzi się we mnie coś, czego sam do końca nie potrafię opisać. Ibbie sprawia, że wariuję. Dosłownie. Staram dostrzec ją wszędzie, dokąd tylko zmierzam. Po całym dniu w końcu trafiam pod jej dom. Kończy właśnie pracę nad remontem i jedyne, o czym mogę myśleć, to jej wzrok skupiony na mnie, kiedy w końcu mogę dojrzeć jej oczy. Na moich ustach maluje się szeroki uśmiech od momentu, kiedy tylko z nią jestem. Nie potrafię nad nim zapanować - wyznał wpatrując się przed siebie, myślami błądząc wokół Ibbie.
- Jesteś totalnie zakochany, Irwin – oznajmiła, o on uśmiechnął się szeroko i skinął głową.
- Jest tylko problem z rodzicami. Jeszcze o nas nie wiedzą – przyznał. – Ibbie nie chce być oceniana przez moją mamę. Poza tym Anne myśli, że my możemy się jeszcze zejść.
- Nie musisz się mną martwić. Nie mam zamiaru do siebie wrócić.
- Dzięki – oboje zaśmiali się głośno.
- Ashton, nie ważne co było między nami, nie ważne, że nam kompletnie nie wyszło. Jesteś dla mnie jak bratnia dusza i chcę twojego szczęścia.
- Jesteś w porządku, ruda.
- Znasz mnie już tyle lat i powinieneś wiedzieć, że ja zawsze jestem w porządku – powiedziała przewracając oczami. – I. NIE. MÓW. NA. MNIE. RUDA! – powiedziała akcentując każde słowo, po czym rzuciła w niego zgniecioną kartką papieru.
- Przepraszam, rudzielcu – Ashton zaśmiał się widząc zacięte spojrzenie dziewczyny, która w tym momencie mogła go zabić wzrokiem.
- Jak Ibbie z tobą wytrzyma, nie wiem – pokręciła ze zrezygnowaniem głową i westchnęła teatralnie. – Jesteś irytującym człowiekiem.
- Też mi to mówiła. Żadna mi nowość – powiedział radośnie odrzucając kulkę papieru w jej stronę, która trafiła dziewczynę we włosy.
- Psujesz mi fryzurę.
- Rudą fryzurę.
- Jesteś niemożliwy! Jak dziecko! – zaśmiała się wstając z miejsca z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. – Poza tym, bawcie się dobrze, na tej nudnej imprezie – Ashton zasalutował jej dłonią i gdy tylko Rosie wyszła z gabinetu wrócił do swoich obowiązków.
- Nie przeszkadzam? – zapytała wchodząc do pomieszczenia i usiadła na przeciw Irwina z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.
- Jak zawsze – Ashton uśmiechnął się w jej stronę i przetarł twarz dłonią.
Nigdy nie myślał, że będzie aż tyle pracować. Powoli zaczynał być zmęczony. Wczesne wstawanie z łóżka, późne przesiadywanie nad kompletacją dokumentów, które następnego dnia miały być dostarczone przez niego do wspólników Beenetta były przyczyną niedospania chłopaka. W ciągu tygodnia miał niewiele okazji, aby złapać trochę wolnego czasu i spotkać się z Ibbie. Przeważnie ich spotkania kończyły się na rozmowach w samochodzie, którym zawsze zatrzymywał się po drugiej stronie ulicy pod jej domem. Dominic zaczynał robić się strasznie podejrzliwy o tajemniczego chłopaka swojej córki. Minęła już połowa wakacji od kiedy Ashton i Ibbie w tajemnicy przed rodzicami utrzymywali swój związek. Towarzyszyła im przy tym odrobina szaleństwa. Było to jak wymykanie się spod ich kontroli na nocne spotkania owiane tajemnicą. Nie było w tym nic złego, ale oboje zgodnie uznali, że mają przy tym nieco ubawu.
- Mam coś dla ciebie – powiedziała rudowłosa ukazując w dłoniach trzymaną kopertę. – W sumie to dla ciebie i Ibbie. Ojciec chciał mnie w to wcisnąć, ale nawet nie wyobrażasz sobie jakie to nudne. A ponieważ wy, gołąbeczki, świata poza sobą nie widzicie, te zaproszenia będą odpowiednie.
- Co to za zaproszenia? – zaciekawił się chłopak sięgając po kremową kopertę.
- Bankiet prezesów. Rodzice nie mogą iść i chcieli wysłać nas, ale dałam im do zrozumienia, że nic z tego. Jakby zupełnie tego nie zaplanowali – Ashton spojrzał na nią z półuśmiechem, po czym zajrzał do treści zaproszenia.
- Dziękuję. To miłe z twojej strony – powiedział wskazując na zaproszenia i oparł się w swoim fotelu. – Ibbie pewnie się ucieszy.
- Jesteś szczęśliwy? – zapytała bez ogródek Rosie spoglądając na Ashtona uważnym wzrokiem.
- Wydaje mi się, że tak – uśmiechnął się nieco zmieszany, ponieważ dopiero teraz pierwszy raz rozmawiał z kimś o swoim uczuciu do Ibbie i nie była to ona sama. – Czuję, że rodzi się we mnie coś, czego sam do końca nie potrafię opisać. Ibbie sprawia, że wariuję. Dosłownie. Staram dostrzec ją wszędzie, dokąd tylko zmierzam. Po całym dniu w końcu trafiam pod jej dom. Kończy właśnie pracę nad remontem i jedyne, o czym mogę myśleć, to jej wzrok skupiony na mnie, kiedy w końcu mogę dojrzeć jej oczy. Na moich ustach maluje się szeroki uśmiech od momentu, kiedy tylko z nią jestem. Nie potrafię nad nim zapanować - wyznał wpatrując się przed siebie, myślami błądząc wokół Ibbie.
- Jesteś totalnie zakochany, Irwin – oznajmiła, o on uśmiechnął się szeroko i skinął głową.
- Jest tylko problem z rodzicami. Jeszcze o nas nie wiedzą – przyznał. – Ibbie nie chce być oceniana przez moją mamę. Poza tym Anne myśli, że my możemy się jeszcze zejść.
- Nie musisz się mną martwić. Nie mam zamiaru do siebie wrócić.
- Dzięki – oboje zaśmiali się głośno.
- Ashton, nie ważne co było między nami, nie ważne, że nam kompletnie nie wyszło. Jesteś dla mnie jak bratnia dusza i chcę twojego szczęścia.
- Jesteś w porządku, ruda.
- Znasz mnie już tyle lat i powinieneś wiedzieć, że ja zawsze jestem w porządku – powiedziała przewracając oczami. – I. NIE. MÓW. NA. MNIE. RUDA! – powiedziała akcentując każde słowo, po czym rzuciła w niego zgniecioną kartką papieru.
- Przepraszam, rudzielcu – Ashton zaśmiał się widząc zacięte spojrzenie dziewczyny, która w tym momencie mogła go zabić wzrokiem.
- Jak Ibbie z tobą wytrzyma, nie wiem – pokręciła ze zrezygnowaniem głową i westchnęła teatralnie. – Jesteś irytującym człowiekiem.
- Też mi to mówiła. Żadna mi nowość – powiedział radośnie odrzucając kulkę papieru w jej stronę, która trafiła dziewczynę we włosy.
- Psujesz mi fryzurę.
- Rudą fryzurę.
- Jesteś niemożliwy! Jak dziecko! – zaśmiała się wstając z miejsca z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. – Poza tym, bawcie się dobrze, na tej nudnej imprezie – Ashton zasalutował jej dłonią i gdy tylko Rosie wyszła z gabinetu wrócił do swoich obowiązków.
Masz bardzo ładny szablon, taki minimalistyczny :).
OdpowiedzUsuńPostaraj się poprawić zapis dialogów, bo nie jest on prawidłowy.
Co masz dokładnie na myśli z poprawnym zapisem dialogów? Spoglądam właśnie na swoje książki z półki i mam dokładnie taki sam zapis dialogów, jak w lekturach, bajkach, wydrukowanych przez wydawnictwa. Jeżeli coś od czasu druku zmieniło się, proszę o sprostowanie :)
UsuńŚwietnie piszesz, jestem pod wrażeniem :o rozdział świetny, czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam :)
http://granica-marzen.blogspot.com/