- Nie rozumiem, po co ten remont. Zawsze dobrze nam się mieszkało – zauważyła Ibbie pakując wszystkie przedmioty do kartonowych pudeł, aby nie zgubiły się lub zniszczyły podczas prac.
- Chcę, aby ten dom był taki jak kiedyś – powiedział uśmiechając się.
- Taki, jak mama żyła? – Ibbie zastanowiła się chwilę trzymając w dłoniach szklankę. Ręce zaczęły jej drżeć na samo wspomnienie o rodzicielce. Strasznie za nią tęskniła, czego nie mogła przed nikim ukryć. Tym bardziej nie mogła ukryć tego przed tatą.
Dominic zauważył zachowanie córki i odłożył trzymane przez siebie pudło na stół. Podszedł do Ibbie i objął ją ramieniem, po czym ucałował jej głowę.
- Chcę, aby był nasz. Mamy ze sobą taki słaby kontakt. Postanowiłem ograniczyć zlecenia dla ciebie. Masz dziewiętnaście lat i ani się obejrzę, kiedy wyfruniesz mi z gniazda, ptaszyno.
- Brzmisz dziwnie – skrzywiła się z lekkim uśmiechem na ustach.
- Nie mówią tak w filmach? – zdziwił się zabierając wcześniej trzymany karton ze sobą.
- Nigdy nie spotkałam się z tym określeniem – wzruszyła ramionami i dostrzegła we wejściu Caluma.
Był ubrany w biały podkoszulek z podwiniętymi na ramiona rękawkami i czarne, wytarte spodnie. Rozejrzał się uważnie wchodząc do domu Ibbie i kiedy dostrzegł jej tatę we wejściu od razu przywitał się z nim uściskiem dłoni. Obaj wymienili ze sobą krótką pogawędkę na temat domu. Ibbie zrozumiała, że musieli już wcześniej się znać i nie miała pojęcia, kiedy mogło to nastąpić.
Brunet przekazał ojcu Ibbie informacje od rodziców, którzy powierzyli mu przykładowe projekty wystroju wnętrz. Dominic odstawił wszystkie kartony do holu, który teraz przypominał bardziej wyprowadzkę niż remont. Kiedy chłopak dostrzegł Ibbie wszedł do kuchni, aby z nią porozmawiać.
- Cześć. Myślałem, że cię tu zastanę.
- A gdzie indziej mogłabym być? – zaśmiała się lekko całując go w policzek na przywitanie.
- Skoro chodzisz teraz z Ashtonem, u którego niedawno mieszkałaś...
- Bądź ciszej, proszę – przerwała mu momentalnie, zanim jej tato zdążył wrócić do pomieszczenia.
Calum spojrzał na nią uważnie krzyżując ręce na piersi. Ibbie zaczesała kosmyk włosów za ucho, kiedy Dominic pojawił się w kuchni. Poprosił chłopaka o pokazanie mu projektów, przez co oboje skupili się na omawianiu planu remontu. Ibbie zajęła się ostatnimi kartonami, które należało wynieść z pomieszczenia. Starała się nie myśleć o podejrzliwym spojrzeniu chłopaka, który co chwila zerkał w jej stronę. Kiedy w końcu panowie omówili to, co mieli do omówienia, Ibbie zdążyła posprzątać całe pomieszczenie.
- Twój ojciec nie wie, że jesteś z Irwinem? – zapytał, kiedy oboje znaleźli się przy samochodzie chłopaka na zewnątrz, gdy miał już odjeżdżać.
- Nie wie, Calum. Wolałabym, gdyby na razie tak pozostało.
- Dlaczego? Czego się boisz?
- Niczego się nie boję – zaprzeczyła przewracając oczami. – Po prostu nie chcę, żeby dowiedział się teraz.
- I tak będziesz musiała mu powiedzieć, że umawiasz się z synem swojej niedawnej opiekunki – wzruszył ramionami.
- Cal, o co ci chodzi? – zapytała wprost spoglądając na bruneta wyczekującym wzrokiem.
- O nic – uśmiechnął się kopiąc butem w oponę swojego samochodu. Schował ręce do kieszeni swoich spodni i po chwili spojrzał na Ibbie nadal się uśmiechając. – Muszę już jechać. Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
- W takim razie do zobaczenia – powiedziała i poczuła jak chłopak pochyla się w jej stronę. Momentalnie zamknęła oczy, nie wiedząc co ma zamiar zrobić.
Poczuła, jak brunet objął ją ramionami na trochę dłuższą chwilę, więc odetchnęła z ulgą. Gdzieś w głębi serca przeczuwała, że chciał ją pocałować. Od razu skarciła się w myślach. Kiedy Calum odsunął się od niej spojrzała w jego zadowoloną twarz.
- Do widzenia, Dominic – powiedział spoglądając nad jej ramieniem.
Ibbie odwróciła się za siebie, dostrzegając na werandzie swojego tatę, który przyglądał im się uważnie. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, Calum wsiadł do samochodu i odjechał. Ibbie nieco zezłościła się na tą sytuację. Wyglądało to, jakby Calum celowo przytulił ją na pożegnanie, aby pokazać coś jej ojcu. W dodatku nie pomagał jej fakt, że gdy tylko podeszła bliżej, na twarzy jej taty zagościł szeroki uśmiech. Mężczyzna powinien być wściekły, że jakiś chłopak przytula się bezkarnie do jego córki, a on sam był tego bacznym obserwatorem.
- Mamy wiele do porozmawiania – oznajmił uśmiechając się coraz szerzej, a Ibbie wypuściła z ust głośno powietrze.
- To nie tak tato – powiedziała wchodząc w głąb domu.
- Jesteś zakochana? – zapytał bez ogródek podążając za córką.
- Tato! – momentalnie odwróciła się w jego stronę.
- Wiem, że Sophie to twoja najlepsza przyjaciółka, ale z ojcem również możesz się podzielić taką informacją. Rumienisz się wyraźnie i wolę wiedzieć, z kim mam do czynienia. Chociaż Calum to dobry dzieciak – zauważył wskazując za siebie na podjazd, gdzie jeszcze chwilę temu znajdował się brunet.
- To nie Calum – powiedziała przygryzając ze zdenerwowania wargę.
- Czyli jednak jesteś zakochana.
Pomimo tego, iż miała kiedyś chłopaka i jej ojciec dobrze go znał, teraz miała trudności z wyznaniem ojcu prawdy. Naprawdę wolała przemilczeć fakt, że umawiała się od kilku dni z Ashtonem. Tym bardziej, iż miała zwierzać się swojemu własnemu ojcu. Było to dla niej na tyle niezręczne, co rozmowa z rodzicem o antykoncepcji.
- Zabezpieczacie się? – wypalił nagle Dominic z poważną miną, przez co Ibbie opadły z wrażenia ręce.
- Tato, koniec tego przesłuchania – zażądała stanowczo wspinając się na górę, do swojego pokoju.
- To nie przesłuchanie tylko rozmowa edukacyjna – obronił się Dominic stając u podnóża schodów.
Ibbie zacisnęła powieki powstrzymując się przed krzyknięciem, że "tak, jest nadal dziewicą". Momentalnie wyrzuciła z głowy wspomnienie o tamtej pamiętnej nocy, kiedy została odrzucona i przysięgła sobie, że nigdy więcej nie zaryzykuje ośmieszenia się przed chłopakiem.
Wpadła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Odnalazła swój telefon zakopany w pościeli, gdzie ostatnio go zostawiła. Od razu wybrała numer do Ashtona i przysiadając na łóżku postanowiła do niego zadzwonić. Chłopak jednak nie odbierał, więc zrezygnowana odrzuciła komórkę na bok. Odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała w sufit. Pokręciła głową czując się nieco zażenowana całą tą sytuacją. Musiała się komuś wygadać i jak na zbawienie jej telefon zasygnalizował nadchodzącą wiadomość.
Masz dzisiaj czas? Daj znać, S xx
Wpadnij po mnie wieczorem.
***
Ashton wywnioskował, że jego mama musiała przyjąć dzisiaj na kolację aż trzy osoby. Rozkładając talerze na przystrojonym już stole zastanawiał się, kogo mogła zaprosić jego rodzicielka i dlaczego nie chciała zdradzić mu tej informacji. Kobieta miała wyśmienity humor, chociaż nie wypiła ani jednego kieliszka wina. Widząc, co Anne przygotowała na dzisiejszy wieczór był pełen zainteresowania. Na stole znalazła się jego ulubiona potrawa i kilka wykwintnych dań, jakie na co dzień nie jadali. Chłopak nie rozumiał też, dlaczego musiał ubrać się w garnitur. Dla niego zwykła koszula wystarczyłaby w zupełności, jednak z uporem swojej mamy nie chciał dzisiaj walczyć.
Nie chciał psuć jej humoru, przypominając sobie ich poranną rozmowę, która w gruncie rzeczy nie należała do najweselszych. Kobieta zdawała się puścić w niepamięć fakt, że jej syn chciał odszukać swojego ojca i został przez jej byłego męża odrzucony. Znowu. Tak samo, jak zrobił to niespełna dwadzieścia jeden lat temu.
Kiedy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, Anne od razu udała się w ich kierunku i już po chwili witała się z gośćmi. Ashton postanowił zajrzeć na korytarz, gdzie dostrzegł rodzinę Bennett z Rosie na czele. Przewrócił oczami mogąc spodziewać się właśnie ich. Brakowało jedynie Danielle i Ashton zaczynał mieć wrażenie, że jego mama specjalnie zaprosiła tylko jedną z bliźniaczek, aby mógł ponownie się do niej zbliżyć.
Gdy rudowłosa dostrzegła chłopaka podeszła bliżej niego z szerokim uśmiechem. Kiedy znalazła się na tyle blisko chłopaka poruszyła niewyraźnie ustami.
- Nie pytaj – poprosiła na tyle cicho, aby tylko on mógł ją usłyszeć. Ashton spojrzał na Anne, która witała rodziców Rosie i pokręcił głową. Mimo tego przytulił dziewczynę na przywitanie i uśmiechnął się lekko. Przecież nadal byli przyjaciółmi.
- Cieszę się, że przyjęliście zaproszenie. Zapraszam do środka – powiedziała Anne wskazując ręką na salon.
- Witaj Ashton – odezwał się ojciec Rosie podchodząc do chłopaka z wyciągniętą dłonią i szerokim uśmiechem na ustach ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Pani Bennett uścisnęła chłopaka na przywitanie i podążyła do salonu. Sophie została chwilę z Ashtonem w korytarzu i odwróciła się w jego stronę, kiedy rodzice zniknęli im z pola wiedzenia.
- Nieźle wyglądasz – powiedziała poprawiając kołnierz jego białej koszuli. – Trochę nie twój styl.
- Nie myślałem, że mama zaprosi akurat was – przyznał szczerze.
- Wiem, kogo się spodziewałeś – wyszczerzyła się w jego stronę i pociągnęła go za rękę do salonu. – Mimo tego, skorzystam z okazji i zjem coś dobrego, bo umieram z głosu.
- Nie wiedziałem, że rodzice tak słabo cię karmią – zażartował.
- Po prostu utrzymuję swoją linię. Poza tym uwielbiam kuchnię twojej mamy.
- Wiem – mruknął, kiedy dosiedli się już do stołu.
Z chwilą, kiedy zaczęli jeść kolację, Ashton nie odzywał się ani jednym słowem. Siedział skulony obok Rosie, która zainteresowana była entuzjastyczną rozmową z jego mamą. Opowiadała Anne o ostatnich czterech latach, odkąd rodzina Bennett wyprowadziła się. Ashton bez większego zainteresowania gośćmi siedział przy stole i rozmyślał o Ibbie. Zastanawiał się, co dziewczyna teraz robi. Żałował, że zostawił swój telefon w pokoju. Mógł teraz chociaż napisać do niej wiadomość. Jednak ojciec Rosie skutecznie odciągnął jego uwagę od rozmyślań o Ibbie.
- Ashton, możemy porozmawiać? – zapytał mężczyzna spoglądając na chłopaka uważnym wzrokiem. Ashton skinął głową i ruszył za nim w stronę kuchni.
Ojciec Rosie zawsze miał dobre kontakty z byłym chłopakiem swojej córki. Lubił Ashtona i widział w nim dobrego człowieka, który wydawał się bardziej dorosły niż nie jeden jego rówieśnik. Bennettowie zawsze pomagali Anne, kiedy ta miała nieco problemów finansowych, za co Ashton do końca życia będzie im wdzięczny.
- Rosie pewnie wspominała ci o kontrakcie, który podpisałem w Sydney – zaczął opierając się o kuchenny blat.
- Tak, dlatego wróciliście na kilka tygodni.
- Potrzebuje pomocnika. Wiesz, mojej prawej ręki. Pomyślałem o tobie.
- Mam dużo obowiązków w swojej pracy. Nie wiem, czy znajdę czas...
- Nie nalegam. Jednak uważam, że mógłbyś to pozytywnie rozpatrzyć. To nie duży, ale dobry i szybki zysk. Chce ci pomóc, Ashton.
Chłopak potarł palcem swoją brodę zastanawiając się chwilę nad słowami Bennetta. Potrzebował pilnie gotówki, aby wyjść na prostą. Chciał wesprzeć finansowo swoją mamę, w końcu mieszkał u niej. Chciał być w pełnie niezależny, a oferta ojca Rosie spadła mu z nieba. Podejrzewał, że Anne miała w tym czynny udział, jednak nie mógł odmówić.
- Co będę robić? – zapytał w końcu, nie myśląc o tym, jak wytłumaczy się pani Elenie ze zmiany pracy.
- Będziesz kontaktował się z kontrahentami. To trochę pracy w terenie, spotkania w siedzibach ich firm. Musisz być gotowy na intensywny tryb, który czasami będzie obejmował nawet późne wieczory. Wiesz, biznes i konkurencja nigdy nie śpią – zaśmiał się.
- Oczywiście. Więc kiedy zaczynam?
- Przyjdź jutro do nas do domu o siódmej. Zapoznam cię dokładnie z zadaniami. Widziałem jeepa przed domem. Twój?
- Tak, można tak powiedzieć.
- Myślę, że powinieneś dostać lepszy samochód. Pomyślimy też i o tym – Ashton uśmiechnął się szeroko, po czym uścisnął dłoń Bennetta.
*
Rozdział trochę przejściowy, dlatego nie było w nim Ibbie i Ashtona razem.
Dlaczego mam dziwne przeczucie że stanie sie coś niedobrego między Ib a Ashem? Uh cykam sie haha
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny no jak zwykle ;*
Weny, buziaki / Anna x