powrót 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19
więcej
Rozdział 7.
10 stycznia 2015 o
   Jadąc prostym odcinkiem drogi samochód zaczął niemiłosiernie szarpać. Ashton wcisnął pedał sprzęgła wraz z hamulcem i powoli zjechał na pobocze, aby zobaczyć, co dzieje się z pojazdem. Nagle samochód zgasł, a chłopak przeklną cicho pod nosem. Stary, dwudrzwiowy jeep już od dawna sprawiał pani Elenie same problemy. Chłopak na początku swojej pracy w restauracji nie chciał skarżyć się na warunki, ale tym samochodem coraz trudniej można było się przemieszczać. Czerwona farba odchodziła w kilku miejscach wraz z rdzą przy drzwiach. Pęknięte lusterko od strony pasażera całkowicie ograniczało widoczność. Wycieraczki nie zbierały z przedniej szyby prawie w ogóle wody, a o klimatyzacji w coraz to gorętsze dni można było zapomnieć. W ostateczności samochód wyzionął ducha.

   Irwin wydostał się z pojazdu i stanął przed maską unosząc ją w górę. Zajrzał do serca samochodu i uniósł brwi ku górze. Samochody były mu całkowicie nieznanym tematem, dlatego wolał nie dotykać niczego, aby jeszcze bardziej nie pogorszyć sprawy. Zrezygnowany wyciągnął telefon z kieszeni swoich znoszonych jeansów i odszukał numer swojego przyjaciela, który wręcz uwielbiał samochody i znał się na nich o wiele bardziej niż Ashton. Pomijając fakt, że Ashton nie znał się na nich w ogóle.

   Kiedy Michael nie odbierał od niego połączenia chłodne krople deszczu zaczęły spadać na miasto. Lato było wyczuwalne coraz bardziej. Gorące i duszne dni męczyły mieszkańców już od tygodnia. W końcu nadszedł czas wyładować i ciemne chmury przykryły niebo, z których w efekcie zaczął padać deszcz. Bez zastanowienia chłopak wyciągnął ze samochodu swoją firmową bluzę i narzucił ją na ramiona. Jak na złość nie posiadała ona kaptura, więc zmuszony był wybrać się pieszo do pobliskiej restauracji, w której pracował. Wcześniej jednak zabrał ze sobą torbę na zamówienia. Po upewnieniu się, że zamknął samochód na klucz ruszył szybkim krokiem przed siebie spostrzegając, że jest jedynie trzy ulice od docelowego miejsca. Stróżki chłodnej wody spływały po jego twarzy mocząc włosy i ubranie. Czyż mogło być jeszcze gorzej?

   Lekko zdyszany wpadł do wnętrza restauracji, w której znajdowało się kilkoro klientów. Pani Elena wraz z usłyszeniem charakterystycznego dźwięku dzwoneczka nad drzwiami wejściowymi podniosła wzrok znad polerowanej szklanki i zaciągnęła się powietrzem.

-Ashton, co ci się stało? - zareagowała gwałtownie na widok swojego pracownika podchodząc bliżej niego, a jej podniesiony ton głosu zwrócił uwagę znajdujących się wewnątrz ludzi.

-Samochód się zespół - odparł ocierając morką twarz dłonią.

-Wiedziałam, że ten dzień w końcu nastąpi - westchnęła.

-Mój przyjaciel może do niego zajrzeć. Zna się nieco na samochodach - zaproponował podążając w stronę kuchni.

-To maleństwo było już w rękach niejednego mechanika. Poza tym ma już swoje lata. Wątpię, czy cokolwiek już zdziałam z nim. Nadaje się jedynie na złom.

-Więc czym będę rozwoził zamówienia? - Zapytał spoglądając zmartwionym wzrokiem na swoją pracodawczynię.

-Spokojnie, mój syn ma w garażu nieużywany samochód swojej żony, która już od lat nie prowadzi. Prawdą jest, że po prostu nie umie jeździć - zaśmiała się wesoło stawiając przed chłopakiem kubek z gorącą herbatą. - Przeziębisz się. Wypij to i przebierz w jakieś suche ubrania - poleciła i zniknęła za drzwiami wewnątrz restauracji.

   Ashton uśmiechnął się nieznacznie w stronę kucharza, który na moment przerwał przyrządzanie zamówionego jedzenia. Był to niewiele starszy chłopak od Ashtona, który skończył szkołę gastronomiczną, a teraz musi utrzymać swoją dziewczynę i malutkie dziecko, które niespodziewanie pojawiło się w jego świecie. Tak naprawdę oboje nigdy nie rozmawiali ze sobą więcej niż na tematy związane z pracą. Ashton westchnął ściągając z siebie przemoczoną do suchej nitki bluzę i udał się na zaplecze, gdzie miał swoje prywatne rzeczy. Oprócz plecaka nie zabrał ze sobą nic więcej do pracy. Pomimo tego, iż synoptycy już od kilku dni ogłaszali w wiadomościach opady, Ashton nie wiedział, że spotka go dzisiaj taka niemiła niespodzianka. Popijając gorący napój usiadł przy ciepłym grzejniku i jeszcze raz spróbował połączyć się ze swoim przyjacielem, który w końcu odebrał telefon.

   Po krótkiej rozmowie, w której ustalili, że wieczorem Michael pomoże w odholowaniu samochodu i ewentualnym sprawdzeniu, co mu dolega, Ashton wrócił do swojej pracy pomagając pani Elenie przy obsłudze klientów. Ponieważ pogoda nie zadowalała, a w oddali słychać było coraz głośniejsze grzmoty, nie spodziewali się raczej tłumów. W środku znajdowało się zaledwie kilka osób. Jakiś starszy pan siedzący tuż przy oknie z drewnianą laską, na której opierał swoją brodę i wpatrywał się w burzę panującą na zewnątrz, dwie młode dziewczyny, które zajęte były rozmowami o swoich dzisiejszych zakupach i jedna młoda kobieta około trzydziestki, która z nosem przysuniętym pod sam ekran swojego laptopa co chwila poprawiała osuwające się na nos okulary.

   Reszta popołudnia dłużyła się chłopakowi niemiłosiernie. Kiedy syn pani Eleny dostarczył do restauracji nieużywany samochód swojej żony, Ashton mógł rozwieź zaległe zamówienia telefoniczne. Przedzierając się przez miasto w największych korkach co chwilę spoglądał w niebo, które nie zapowiadało się na przejaśnienia. Najwyraźniej reszta dnia miała być już deszczowa. Nic dziwnego, że szybko zrobiło się również ciemno, a chłodny wiatry w końcu odparł uczucie nieznośnej duszności jaka ostatnio obejmowała miasto.

   Po skończonej pracy Michael pomógł przyjacielowi odholować zepsuty samochód do swojego garażu, w którym oboje spędzili dobre dwie godziny zaglądając pod maskę jeepa. Chłopak stwierdził, że samochód da się jeszcze przywrócić do życia, jednak niewiele mógł obiecać. Mimo tego Ashton i tak ucieszył się, ponieważ wpadł na pomysł odkupienia samochodu od swojej pracodawczyni. Po co kobiecie w średnim wieku zepsuty samochód, skoro może mieć sprawniejszy?

   Pani Elena nie zarabiała zbyt dużo na swojej restauracji. Większą popularnością cieszyły się tańsze miejsca, gdzie karmiono klientów tak zwanym śmieciowym jedzeniem. Chcąc czy nie chcąc kobieta musiała wprowadzić w swoje menu takie dania jak pizza, czy frytki, których szczerze nienawidziła. Aby utrzymać się na rynku musiała przełamywać swoje niechęci i działać na korzyść klientów. Przecież zadowolony klient to najlepszy klient. To również zarobki, z których musiała utrzymać lokal, swoich dwóch pracowników no i siebie samą. Mimo tego, nigdy nie narzekała i ciągle chodziła uśmiechnięta.

-Więc gdzie zniknąłeś na ostatniej imprezie? - Z zamysłu wyrwało go pytanie Michaela.

-Wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza - mruknął pod nosem odkładając na bok podany mu klucz.

-Z tą uroczą blondynką, z którą przetańczyłeś chyba dwadzieścia piosenek, a potem oboje was zgubiłem z oczu? - Ashton spojrzał na przyjaciela przewracając oczami, na co ten zaśmiał się gardłowo i wrócił do naprawiania samochodu.

   Prawdą było, że Ashton większość czasu w klubie spędził na tańczeniu z dziewczynami, lecz jego myśli ciągle krążyły wokół Ibbie. Nie wiedział dlaczego, ale coraz częściej jego myśli kierowały się właśnie na nią i czy chciał czy nie chciał sam przyłapywał się na rozmyślaniu o niej. Już wtedy, od pierwszej nocy, gdy wrócił do domu i zastał ją zaspaną w kuchni ciągle zastanawiał się nad jej osobą. Ciekawiła go i musiał przyznać, że była całkowicie w jego typie. Gdyby tylko chciała bardziej otworzyć się na relacje z nim. Ashton nie chciał jednak za bardzo naciskać, aby nie spłoszyć dziewczyny. Wiedział, że była ona inna niż dziewczyny w klubie. Wiedział, że nie pozwoliłaby sobie na tak dużo, jak one sobie pozwalały. Wiedział też, że Ibbie była wyjątkowa i doskonale zdawał sobie sprawę, że coś go do niej ciągnęło. Tylko jeszcze sam nie wiedział co.


   Głośny grzmot rozległ się po okolicy przeszywając Ibbie strachem. Tak strasznie nie lubiła burzy. Dudniący głośno deszcz nie pozwalał jej skupić się na pisanym przez siebie tekście. Pomimo zapalonej lampy w pokoju jasne błyski rozświetlały pomieszczenie co chwila odrywając jej wzrok od ekranu. Zmęczona walką z denerwującymi i rozpraszającymi warunkami za oknem pociągnęła ostatni łyk swojego kako i opadła na łóżko przecierając oczy. Był już późny wieczór, a Ibbie siedziała w cichym domu całkowicie sama. Ashton nie wrócił jeszcze z pracy, a pani Irwin wyszła dzisiaj do swojej przyjaciółki na urodziny, co oznaczało, że może wrócić do domu późno w nocy. Ibbie lubiła ciszę i spokój. Nawet pasowało jej, że zostawała sama. Zdążyła się już przyzwyczaić do tego, ponieważ w swoim domu ciągle spędzała czas na samotnym przesiadywaniu przed telewizorem, kiedy jej tato do późna pracował.

   Z chwilą kiedy w pokoju zapanowała ciemność Ibbie momentalnie podniosła się do pozycji siedzącej. Słabe światło laptopa oświetlało nieco jej łóżko, a ona spojrzała w górę na lampę, która sama się zgasiła. Chwytając w dłoń telefon podeszła do okna i zauważyła, że całe osiedle zostało pozbawione prądu. Właśnie wtedy dziewczyna zaczęła się poważnie denerwować. Może i lubiła ciszę, ale na pewno nie lubiła ciemności. Zaczęła się intensywnie zastanawiać, co powinna zrobić w tym momencie. Nie powinna przerywać imprezy pani Irwin, bo zapewne swoim nagłym telefonem sprowadziłaby ją z powrotem do domu, co zepsułoby urodziny jej przyjaciółce. Do Sophie nie mogła zadzwonić, aby ta dotrzymała jej towarzystwa, ponieważ rodzice w życiu nie pozwoliliby jej wziąć samochód w taką pogodę tym bardziej, że ulice nie były niczym oświetlone. Kolejny grzmot i nagły błysk sprawił, że szybko odszukała w ostatnich połączeniach numer, z którego dzwonił do niej Ashton i spróbowała się do niego dodzwonić. Niestety chłopak nie odbierał, a ona poczuła jak zdenerwowanie ogarnia jej ciało. Nagle wyświetlacz komórki błysnął, a ona dostała wiadomość.

Od Calum:
Brak prądu? Serio, wyłączyli mi mój ulubiony serial w telewizji. 

Do Calum:

Nie wiedziałam, że masz jakieś ulubione seriale. 

Od Calum:

Jakże uwielbiam siedzenie w ciemności... A ty?

Do Calum:

Tak jakby..

Od Calum:

Spokojnie, przynajmniej masz obok siebie rodzinę Irwin. Moich rodziców znowu nie ma w domu. Nie żebym umierał ze strachu.

Do Calum:

Jestem sama. Cholera, masz wrażenie, że błyska się coraz bardziej? 

Od Calum: 

Chyba ktoś tutaj boi się burzy. :D

Do Calum:

Prawie zgadłeś. 

Od Calum:

Mogę do ciebie wpaść. 

Do Calum:

Nie wygłupiaj się. Lepiej zostać w domu w taką pogodę... i ciemność.

Od Calum:

Daj mi dziesięć minut.

   Ibbie westchnęła uśmiechając się lekko. Nie wierzyła, że chłopak będzie w stanie przyjechać do niej, w taką pogodę. Mimo to udała się do łazienki i uruchomiła w swoim telefonie latarkę, która błysnęła jasnym światłem rozjaśniając nieco wnętrze. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i przeczesała włosy palcami. Nie wyglądała najkorzystniej, ale przecież nie będzie się stroić, kiedy przesiaduje w domu. Tym bardziej w ciemnym domu. I tym bardziej nie dla Caluma. To byłoby niedorzeczne, przecież byli przyjaciółmi.


   Pokręciła głową udając się do kuchni, gdzie postanowiła odnaleźć jakąś latarkę podręczną. Niestety  żadnej nie znalazła, a jej poszukiwania przerwało intensywne pukanie do drzwi. Drgnęła w miejscu spoglądając w stronę wejścia i powoli ruszyła w jego stronę. Nasłuchiwała chwilę i kiedy ponownie rozległo się pukanie chwyciła niepewnie klamkę.

-Kto tam? - Zawołała głośno w odpowiedzi dostając cichy śmiech.

-Święty Mikołaj - usłyszała rozbawiony głos Caluma i bez zastanowienia otworzyła mu drzwi.

-Mamy lato. Chyba na Mikołaja za wcześnie - uśmiechnęła się wpuszczając go do środka mieszkania.

-Mam popcorn i jakieś świeczki. Nie zapowiada się, aby szybko powrócił prąd.

-Popcorn? - zdziwiła się marszcząc czoło.

-Pisałem, że przerwali mi w oglądaniu mojego ulubionego serialu.

-Więc, co będziemy robić? - Zapytała kołysząc się lekko na stopach.

-Zabrałem też swojego laptopa. Mam całkiem niezły film. Horror - dodał mrugając porozumiewawczo w jej stronę.

-Brzmi świetnie - westchnęła wskazując dłonią na salon. Nie lubiła horrorów.

*** 

   Zakryła oczy dłonią, jednak przez palce obserwowała akcję dziejącą się na ekranie. Fabuła filmu była dosyć przerażająca, a fakt, że Ibbie nie tolerowała tego rodzaju scen tym bardziej potęgował u niej strach. 

-On zaraz wyjdzie z tego pomieszczenia - usłyszała bok siebie cichy głos Caluma i lekko uderzyła go w ramię. - Zobacz już za nią idzie! 

-Zamknij się - warknęła zestresowana nadal obserwując scenę na ekranie spod rozsuniętych lekko palców. 

   Calum zaśmiał się i kiedy z głośników rozległa się nagle głośna muzyka wraz z krzykiem głównej bohaterki Ibbie pisnęła podskakując na miejscu. Szybkim ruchem wcisnęła przycisk "stop" zatrzymując tym samym film. 

-Hej! To był najlepszy moment - zauważył wskazując na zatrzymaną klatkę filmu.

   Nagle za nimi rozległy się niepokojące odgłosy brzęku kluczy. Oboje spojrzeli za siebie na zamknięte drzwi od salonu i przełknęli głośno ślinę. To już wcale nie było dla Ibbie zabawne.

-Pisałaś, że jesteś sama - przypomniał Calum ściszając swój głos niemal do szeptu. 

-Cholera - wymsknęło się jej z ust i momentalnie przybliżyła się do Caluma, na co chłopak spojrzał na nią z boku. 

   Kiedy drzwi otworzyły się oboje krzyknęli przerażeni uciekając z sofy w najdalszy kąt pomieszczenia. Ibbie czuła, jak serce dosłownie wyrywa się z jej piersi przyśpieszając swoje bicie. Calum chwycił dziewczynę za rękę wbijając boleśnie w jej skórę swoje paznokcie. Kiedy oboje ujrzeli postać zdezorientowanego Ashtona, Calum o mały włos nie wypuścił z dłoni trzymanego laptopa. Ibbie zaśmiała się histerycznie przykładając rękę do skroni i oddychając głęboko. 

-Przeszkadzam wam w czymś? - Zapytał Irwin mierząc tę dwójkę badawczym wzrokiem.

-Boże, Ashton, jak dobrze, że to ty - ucieszyła się Ibbie powoli powracając do stanu, który nie przypominał zawału serca. 

-Co wy wyprawiacie? - Zapytał podchodząc bliżej nich. - Jesteś cały blady, Hood. Dobrze się czujesz? - Zapytał z troską spoglądając na przyjaciela. Chłopak po chwili ocknął się i puścił rękę Ibbie, która wydała z siebie bolesny jęk. 

-Przepraszam - wymamrotał w jej stronę, a dziewczyna potarła bolące miejsce dłonią. - Oglądaliśmy horror i nagle ty zjawiłeś się w mieszkaniu...

-Które Ibbie mogłaby zamykać na klucz - zarzucił dziewczynie spoglądając na nią znacząco. - Drzwi były otwarte - uściślił kiedy grymas niezrozumienia wstąpił na jej twarz. 

-Zapomniałam je zamknąć - wytłumaczyła się szybko, lecz gdy dostrzegła dołeczki w policzkach Irwina zrozumiała, że chłopak nie jest o to zły. 

-W porządku, następnym razem pamiętaj - polecił, na co skinęła głową. 

-Ja już będę się zbierał - Calum zaczął podążać do wyjścia zakładając buty i wyjmując z kieszeni spodni klucze od samochodu. 

-Już jedziesz? 

-Masz już towarzystwo. 

-A co z tobą? - Zmartwiła się Ibbie pocierając swoje ramiona. Ashton spojrzał na dziewczynę nieco zdziwionym wzrokiem. 

-Poradzę sobie - Calum zaśmiał się zapinając zamek kurtki. 

-Jesteś pewien? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha - Ashton zaśmiał się głośno, na co przyjaciel spojrzał na niego z wyrzutem. 

-Ash - upomniała go Ibbie, przez co podniósł bezkarnie ręce do góry i z całych sił starał się powstrzymać śmiech. 

-Do zobaczenia kiedyś tam - Calum machnął ręką i zbliżył się do Ibbie i całkowicie zaskoczył wszystkich składając czuły pocałunek na jej policzku. - Na razie stary - kiwnął w stronę Ashtona i zniknął za drzwiami zostawiając tą zdezorientowaną dwójkę.

3 komentarze:

  1. O bosz. Dawja kolejny bo nie wytrzymam. W takim momencie!? Uhuhu ciekawie co to będzie. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagle dostałam natchnienie na pisanie tego opowiadania, ale kolejny rozdział nie pojawi się na dniach. Teraz muszę skupić się na pracy.

      Usuń
  2. O jezu.. Miałam zawał razem z Calem i Ibbie xd nie moge sie doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń